Zamieszczamy w całości wywiad z Zygmuntem Frankiewiczem udzielony gazecie „Tydzień w Gliwicach”.

Minęły już ponad dwa miesiące, od kiedy nie jest pan prezydentem, czy łatwo było się odzwyczaić od codziennego przebywania w Gliwicach, od przebywania w urzędzie, tych wszystkich spraw, którymi zajmował się pan jako prezydent miasta i przestawić się na nowe obowiązki?

Proszę uwierzyć, że są ku temu dobre okoliczności, mianowicie tyle pracy w nowym miejscu, że nie ma za bardzo czasu myśleć o tym co było. Wciągnąłem się w wir pracy i nawet nie rozpamiętuję. Oczywiście, sentyment do miasta zawsze będę miał, ciągnie mnie tutaj, ale teraz pracuję głównie w Warszawie. Z Gliwic się jednak nie wyprowadziłem i nie zamierzam tego robić.

Jak z perspektywy stolicy wyglądają Gliwice, zmienia się optyka na lokalne sprawy?

Mam teraz doskonałe potwierdzenia tego, co mówiliśmy przez lata. Jestem nowy w dużym środowisku i zdecydowanej większości tych ludzi jeszcze nie znam, a co dziwne oni znają mnie i na słowo Gliwice natychmiast niezwykle pozytywnie reagują. Powszechne przekonanie w środowisku parlamentarnym i w jego otoczeniu o naszym mieście jest wyjątkowo dobre -takie wzorcowe miasto.Ito w zależności od osoby, od tego skąd pochodzi, czym się zajmuje to różne sprawy gliwickie są rozpoznawalne.

A Piasta kojarzą?

Piast jest naszym sztandarem, tego nie można lekceważyć. Dla tych, którzy mniej interesują się szczegółowymi sprawami to jest najbardziej rozpoznawalny symbol naszego miasta i sporo się o tym mówi.

Czyli to inwestowanie w promocję miasta za pośrednictwem klubu jednak zaprocentowało?

Nie zawsze byłem, właściwie zwykle nie byłem wielkim zwolennikiem takiego wydawania pieniędzy, ale trzeba przyznać, że to dało niezwykły efekt. Podobnie jest z halą…

Właśnie miałem zapytać o Arenę, dzięki Eurowizji o Gliwicach usłyszała nie tylko cała Polska, ale też spora część świata. Tego nikt nie kwestionuje, ale wciąż pojawiają się pytania o zasadność budowy tej hali.

To jest gigantyczny wpływ, nie do przecenienia. Podchodzi do mnie obecna senator, czy prezydent miasta i mówią, że byli – tu w Gliwicach – na imprezie i pytają co w przyszłym roku. Jak już byli to się zainteresowali nie tylko programem na przyszłe miesiące, ale też miastem. To naprawdę działa i jestem zadziwiony, że ta renoma jest aż tak powszechna i tak silna.

Zauważył pan też zapewne, że nawet osoby, które dotychczas krytykowały pomysł budowy, dzisiaj robią sobie w hali zdjęcia i chwalą się jaki mamy świetny obiekt i imprezy?

Ale czy to pierwszy taki przypadek w Gliwicach? Przypomnę DTŚ, ile było awantury, wojny wręcz. Przecież my, reprezentując milczącą większość walczyliśmy o tę inwestycję przez kilkanaście lat. Pokonaliśmy nieprawdopodobne trudności i wiele osób, które teraz się tym chwalą, nam sypały piach w tryby całymi latami. Ta droga mogła być znacznie szybciej wykonana i bez takich nerwów i takich zagrożeń. Tak jest z wieloma innymi kontrowersyjnymi sprawami.

Tramwaje?

Jestem ciekaw, kiedy tak będzie z tramwajami. Dlatego że teraz, na ostanim zgromadzeniu GZM znowu wyszedł problem niebywale wysokich kosztów transportu. Analizują skąd to się bierze i… tramwaje. Następny projekt i kolejne coraz wyższe wydatki. Ten przyrost kosztów postępuje co roku. Nagle wszyscy dochodzą do wniosku, że trzeba zweryfikować, czy tramwaje powinny tak zabijać budżety miast. Zwłaszcza teraz, kiedy upowszechniają się autobusy elektryczne to jaką przewagę mają linie tramwajowe? Z małymi napełnieniami i bardzo drogą infrastrukturą, z trasami, których w razie potrzeby nie można zmienić? Za chwilę się okaże, że i w tym przypadku mieliśmy rację. Śmieci? Jakie to było dziwaczne, że przyjęliśmy dobrych parę lat temu metodę naliczania od powierzchni…

Ciężko jest wytłumaczyć, dlaczego mamy płacić od metrów a nie od liczby osób, które zamieszkują w lokalu.

Ciężko jest być może zrozumieć, wytłumaczyć jest łatwo. My nie mamy nieskończonej ilości rozwiązań, musieliśmy wybrać jeden z ustawowych czterech wariantów i my byliśmy tym wyjątkiem, który wybrał metodę naliczania od powierzchni. Inni wybrali te bardziej popularne, te które łatwiej jest wytłumaczyć jak pan redaktor powiedział i co? Teraz wiele miast, po kolei – i to tych znaczących – na czele z Warszawą, Wrocławiem, Łodzią, przechodzi na nasz system. To jest dowód wprost, że po ciężkich doświadczeniach ludzie wybierają to, co myśmy wybrali od razu i ja nie twierdzę, że to jest doskonałe, wszystkie metody są wadliwe. Ta nasza, koniec końców, daje najlepsze rezultaty dla mieszkańców.

Przez wiele lat nie udało się załatwić pewnych kwestii jak obwodnica, remont drogi Kozłowskiej, centrum przesiadkowe, teraz wszystko w dwa miesiące, wszystkie te umowy nagle zostały podpisane. Pan komisarz uścisnął dłoń pana wojewody i wszystko jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki się finalizuje.

W dwa miesiące żadna z tych rzeczy się nie załatwiła. To jest tylko przypinanie sobie orderu za nie swoje zasługi, to jest kampania wyborcza i to taka dość niesmaczna, oczekiwałbym trochę przyzwoitości od tych osób, ale to jest niestety nadmierne w stosunku do nich oczekiwanie. To wręcz bezczelne, że przypisują sobie nie swoje zasługi. Wniosek o dofinansowanie z Programu Dróg Lokalnych do obwodnicy południowej był złożony w maju. Kto wtedy był prezydentem, kto podpisywał te wnioski i umowy? Dofinansowanie do budowy centrum przesiadkowego to sprawa, którą zaczęliśmy kilka lat temu. Teraz ktoś nowy wychodzi i przedstawia siebie jako sprawcę tych sukcesów. To jest taki wybór między rzetelną i uczciwą pracą a pozerstwem, jak się wybierze pozerstwo to poźniej się ma marną przyszłość, jak się wybierze tę mało efektowną, ale rzetelną, codzienną pracę to po latach ma się efekty.

Populizm jest łatwiejszy, przyjemniejszy dla ucha, łatwiej się nim posługiwać…

Ci ludzie nic innego nie mają do zaoferowania. To jest czysty populizm, proszę z resztą zwrócić uwagę na to, co robi pan komisarz – sprawy bieżące leżą. W cztery osoby mieliśmy co robić, a on mając mało czasu zamiast zajmować się zarządzaniem miastem, głównie robi kampanię wyborczą. Jeśli już się czymś zajmuje to odgrzewaniem użytkowania wieczystego. Czy to jest właściwe zadanie dla osoby, która ma tylko przejściowo zarządzać miastem? To są sprawy, które sięgają skutkami po kilkadziesiąt lat w przód i nie powinny być instrumentalnie używane w kampanii wyborczej.

No właśnie, pan zna wszystkich kandydatów, z wszystkimi swego czasu pan współpracował, dlaczego właśnie Adam Neumann? Jakie cechy przemawiają, pana zdaniem za tym, że Neumann jest lepszym kandydatem niż na przykład inny były wiceprezydent- Moszyński?

Po wielu latach mojej pracy w Gliwicach mogę powiedzieć, że dopracowałem się niezwykle wartościowego zespołu i ten, który tu ostatnio funkcjonował, był najsprawniejszy i najefektywniejszy z wszystkich kadencji. To są kompetentni ludzie, z których każdy zna się na swojej dziedzinie i potrafią ze sobą wspołpracować. To sobie ceniłem i to dobrze działało. Adam Neumann ma najdłuższy staż i był pierwszym zastępcą, więc to był naturalny wybór.

Pojawia się takie stwierdzenie, że pan porzucił Gliwice, mógłby się pan do tego odnieść?

To zapewne mówią ci, którzy od dawna twierdzili, że ja tu jestem za długo więc nie traktuję tego poważnie. Ja mówiłem o swoich intencjach, mogę to powtórzyć. Bez ratunku na poziomie politycznym, samorząd zostałby zniszczony i ja w tej walce o samorząd na poziomie Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu i Związku Miast Polskich byłem skuteczny. Razem z Jackiem Karnowskim (red. prezydent Sopotu) byliśmy twórcami tzw. paktu senackiego, który pomimo wielkiego sceptycyzmu zadziałał – mamy większość w Senacie a ja jestem przewodniczącym Komisji Samorządu Terytorialnego i Administracji Państwowej – to jest doskonały przyczółek, żeby bronić samorządu. Co już z resztą robimy, to już widać, pierwsze merytoryczne posiedzenie Senatu, pierwsze starcie i widać, że ekipa samorządowa jest niezwykle silna i aktywna. Także ci, którzy ten samorząd tak źle traktują będą mieli z nami problem. Po to tam poszedłem i mogę powiedzieć, że było warto. Pod warunkiem, że w Gliwicach nie wygra wyborów ktoś, kto zniszczy miasto i dorobek nas wszystkich mieszkańców.

Przed wyborami mówiło się, że to będzie starcie kandydat Frankiewicza kontra kandydat PiSu. Plan się chyba trochę panu posypał – kandydatów jest czterech i PiS, przynajmniej oficjalnie, nie popiera żadnego z nich.

PiS moim zdaniem robi błąd, ale nie będę komentował, nie moja sprawa. Ważne jest to, że po naszej stronie jest jeden kandydat. Pozostali kandydaci raczej myślą o sobie, o swoich karierach – tak sądzę, to jest moja opinia – znam ich i wiem jakie mają umiejętności, jakie doświadczenie i jak do tej pory działali. Te populizmy, które pojawiają się w kampanii tylko to potwierdzają. Gdyby miastem mieli zarządzać populiści to ono straciłoby pozycję, tę dynamikę, te szanse które się pootwierały. Chciałbym podkreślić i zaapelować do ludzi, którzy ufali mi przez lata, że wybór Adama Neumanna na prezydenta to najlepsza szansa na kontynuację dobrej passy.